Recenzja filmu

Obojętność (2010)
Oleg Flyangolts

Film-kuriozum

W "Obojętności" można wyczuć jego słabość szczególnie do stylistyki francuskiej Nowej Fali, która na ekranie znakomicie komponuje się ze specyficzną wrażliwością tragicznych bohaterów kina
Inspirowana klasyką Nowej Fali historia młodego chłopaka uwikłanego w trójkąt miłosny, wzbogacona o zabawną animowaną opowiastkę o przygodach pas-kosmonauty. Na osobliwy kształt "Obojętności" mogły wpłynąć okoliczności powstania: Oleg Flyangolts rozpoczął prace nad swoim debiutem w 1989 roku, by dokończyć go dopiero po 22 latach przerwy spowodowanych brakiem funduszy.

Moskwa, początek lat 60. Bikiniarz Selyutin stara się umówić z pięknością poznaną na potańcówce. Kobieta, która jak się wkrótce okaże, spotyka się już z niebezpiecznym kryminalistą, początkowo odrzuca względy chłopaka. Ten nie daje za wygraną i wciąż do niej wydzwania. Z każdą rozmową zbliża się do osiągnięcia celu. Kobieta nie jest pewna swoich uczuć, ale ostatecznie ulega urokowi Selyutina. W międzyczasie bohater szlaja się po Moskwie z kumplami, pije, prowadzi mniej lub bardziej porywające intelektualne dysputy. Spędza długie godziny w knajpach, gdzie grają zakazanego rock’n’rolla.

"Film miał być wyznaniem miłosnym. Zdjęcia zaczęły się w 1989 roku, kiedy byłem romantykiem zakochanym w kinie włoskim, moskiewskiej architekturze i pięknej dziewczynie" – przyznaje Oleg Flyangolts. Trudno się nie zgodzić z wyznaniem reżysera, chociaż w "Obojętności" można wyczuć jego słabość szczególnie do stylistyki francuskiej Nowej Fali, która na ekranie znakomicie komponuje się ze specyficzną wrażliwością tragicznych bohaterów kina radzieckiego. Jednocześnie Selyutin przypomina postaci grane przez Jean-Paula Belmondo, a jego chwilami przegadane miłosne perypetie wydają się wzięte żywcem z filmów Godarda czy Truffauta. I nawet zrealizowane współcześnie sekwencje nie psują wrażenia retro, które udało się osiągnąć na taśmie ponad dwadzieścia lat wcześniej.

Nie do końca rozumiem, dlaczego reżyser postanowił dorzucić do tego wszystkiego częściowo animowane fragmenty przedstawiające m.in. losy psa szkolonego do wylotu w kosmos. Są zabawne, nie da się ukryć, ale burzą filmową spójność "Obojętności". Da się to odczuć szczególnie w zakończeniu: zamiast boleśnie realistycznej kulminacji otrzymujemy furię barw w rytmach boogie-woogie będących najprawdopodobniej wizualizacją dramatycznego finału. Czasami lepiej jest opowiedzieć coś prościej i bardziej dosłownie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones